Park

- A nie mówiłem, że innie muszą cię bronić - warknął w stronę Sue. - Ty tylko utwierdziłeś mnie w tym przekonaniu - dodał w stronę Lucyfera. Mimo iż ból po upadku był nie mały, nie zamierzał się poddać.

- Chcesz dowodu?- powiedziala i prawie w tej samej chwili wystrzelila w powietrze. Sekunde puzniej stala w tym samym miejscu. W ustach dziewczyny byla glowa ptaka. Bezwladne cialo spadlo chwile puzniej. Wyplula to mu pod nogi. Krew splywala jej po brodzie i kapala na biala sukienke. - Wiecej dowodow?- Zapytala zimno.
- A ty nie musisz stawac w mojej obronie, Sue daje sobie rade sama.- bylo to chlodne stwierdzenie. Splunela krwia. Nie byla zadowolina ptak to nie czlowiek.

- Zdecydowanie więcej - odparł beznamiętnie. Jego twarz straciła wyraz, bo inaczej pewnie by się popłakał. A na to nie mógł sobie pozwolić. Z przykrością stwierdził że czuje ból, czuł przeszywający jego ciało ból. Sterczał teraz jak słupek, zaczynało brakować mu słów.

-Nie musisz mu nic udowadniać. Gdyby on miał stanąć do walki z zwykłym człowiekiem prawdopodobnie by go dozbroił by móc się bać o własne życie

Krukowi brakło powoli słów. Czasem przeginał, wiedział o tym, jednak nie dał tego po sobie poznać. Poruszał ustami, przedrzeźniając mówiącego. Zostało mu niewiele... parę szczeniackich zagrywek. Coś mówiło mu że ma odpuścić... Coś mówiło mu że nie może zabijać... Nigdy nie słuchał...

-Ale ty jeszcze nie zrozumiałeś że każda z osób które się tu znajdują mogłaby wejść do twojego umysłu gdyby tylko chciała?-Spytałem by się upewnić.

- Mało mnie to obchodzi - warknął. Niewiele brakuje a zaraz włączy się druga jego część. A tego nie chciał... - Myśli też mogą kłamać - dodał. - Z resztą takie aniołeczki dobra chyba nie powinny szperać komuś w głowie - powiedział, trzęsąc się już z gniewu i bólu.

-Zdaje mi się że ten tu to archanioł cienia a ta dziewczyna może się w niego zmienić w każdej chwili, jedynie mnie z całego towarzystwa można zaliczyć do "dobrych aniołeczków". Ale ja nie muszę wcale szperać ci w myślach, ty aż krzyczysz, twoje emocje wyrywają się siłą.

- Skoro ci tak na tym zależy - odparł, wzruszając ramionami. - Takie anioły jak ty ona - poprawił poprzednią wypowiedź. Czuł że traci kontrolę w nogach, które same chcą go stąd zabrać. Za głupotę się płaci...

- Z tego co wiem to tylko wyrocznie i ja potrafimy wejsc do umyslow.- Powiedziala chlodno. - Nie ma sensu go straszyc i tak wyglada jak by mial sie zaraz zesikac.- powiedziala z pogarda. Bezlitosne oczy wpatrywaly sie w zmore.

-Racja racja za głupotę się płaci, a w takim towarzystwie jak oni cena jest bardzo wysoka. Ja nie zamierzam cię uśmiercać, jesteś żałosny ale nie zły. Jak już mówiłem nie warto.

// nie uzywaj mocy ktoruch nie masz//
Dziewczyna spojzala na niego. Wywrocila oczami.

- Sugerujesz że zabójcy są dobrzy? To takie biedne zagubione istoty? - zapytał uśmiechając się lekko. Zaśmiał się cicho, jego głos miał dość normalną barwę, nie zwyczajowe syczenie węża. Gdyby mógł roześmiały by się na całe gardło, ale to za bardzo bolało.

Oczy Sue zaczely wracac do wczesniejszego wygladu. Oblizala usta z krwi. Skupila sie i skrzydla znikly. - Tak lepiej.- powiedziala do siebie. Usiadla na ziemi wpatrujac sie w pozostale anioly.

Anioł westchnął ciężko. Mimowolnie usiadł na ziemi, mięśnie odmówiły mu posłuszeństwa. W jego głowie panowała pustka. W jego oczach malowało się zmęczenie. Czyżby się poddał? Może i tak… czas pokaże…